wtorek, 11 listopada 2014

Słodycz zemsty- Rosemary Rogers

OPIS:

Celia St. Remy Sinclair od lat nienawidzi lorda Northingtona, angielskiego szlachcica, który przyczynił się do śmierci jej ukochanej matki, po czym uciekł do Anglii. Od tego momentu dziewczyna żyje tylko jedną myślą – musi pomścić matkę. Gromadzi pieniądze na podróż i w końcu wyrusza z Ameryki do Londynu. Zatrzymuje się u swojej kuzynki, która wprowadza ją na londyńskie salony.

Obracając się w barwnym towarzystwie z wyższych sfer, Celia szuka okazji do realizacji planu zemsty. Niespodziewanie na jej drodze staje lord Colter Northington – syn mężczyzny, na którym pragnie wziąć odwet. Wbrew sobie zaczyna odczuwać nieodparty pociąg do tego przystojnego arystokraty. Jednak czy może być coś bardziej kuszącego niż zniszczyć znienawidzonego wroga, wykorzystując jego potomka?

Celia intryguje Coltera. Podoba mu się wdzięk i cięty język amerykańskiej piękności.. Jednak im bardziej zbliża się do niej, tym mocniej niepokoją go jej powiązania z rewolucjonistami, którzy walczą o wprowadzenie reform społecznych w Anglii. Jeszcze większy niepokój budzą w nim diabelskie machinacje jego ojca, które próbuje pokrzyżować.

Czy tych dwoje pozna prawdę o sobie i odkryje, że łączy ich wspólny cel? Czy po tak wielu latach zemsta może mieć słodki smak? Czy Celia znajdzie w sobie siłę, by nie patrzeć na syna przez pryzmat nienawiści do ojca? I czy w chwili, gdy nad Anglią rozpęta się burza rewolucji, Colterowi uda się ochronić Celię przed śmiertelnym niebezpieczeństwem?

MOJA OPINIA:

Po pierwsze musze po prostu napisać, że autorka ma przepiekne imie! I musze też z przykrością dodać, że to jedna z niewielu rzeczy jaka mi sie w tej pozycji niestety podobała. Zaczynając od od źle wykreowanej głównej bohaterce, która zmienia zdanie co pieć minut, raz jest opetana po prostu zemstą, a później zapomina o bożym świecie, gdy tylko Colter ją pocałuje. Było to strasznie irytujące i nużące. A kończąc na zbyt szybkich biegach wydarzeń i zbyt wielu zbiegów okoliczności, bo były wprost nierealne. 

Drugą gafą autorki jest to, że nie zauważyłam, żeby chociaż troche opisała krajobraz albo strój, albo cokolwiek związanego z historią. W romansach historycznych nie chodzi tylko i wyłącznie o wątek miłosny. Autor ma za zadanie wprowadzić czytelnika w tamte czasy a ja absolutnie tego nie czułam. Nie wiem czy pani Rosemary (ah cudne imie) tego nie zauważyła, czy tego nie dopracowała, czy po prostu nie umiała tego zrobić. Bardzo mi przykro z tego powodu bo to już dwa minusy ksiażki.

Mogłabym wyliczać dalej minusy, np. brak charakterów dalszych postaci albo samego Conora. Ale po co jak już chyba przekonałam was, że nie warto czytać ksiażki, no ale sami możecie sie przekonać czy moja recenzja jest słuszna :)

2 komentarze:

  1. Trochę w moich oczach zdyskredytowana ta książka została przez brak klimatu - przecież w książkach historycznych jest to jedna z najważniejszych rzeczy, taki "must have"!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, jak ja lubię takie książki.... jak w opisie znajduje się "lord", czy "lady" to zazwyczaj biorę w ciemno ;)
    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń