Patrze w lustro i nie widze siebie
Pewnego razu podczas snu odwiedziła mnie zamaskowana postać. Chciałam uciekać, ale jak to czesto bywa w koszmarach, wtedy kiedy najbardziej cchesz sie poruszyć, stajesz sie jak sparaliżowany. Nie miałam wyboru, musiałam czekać na przebig wydarzeń. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam sie w to "coś", które stało zaledwie trzy metry ode mnie. Istota nadal nie ukazała swojej twarzy i w duchu serdecznie za to dziekowałam. Chciałam jednak, żeby coś sie w końcu wydarzyło, bo ta cisza była jeszcze bardzij przerażająca nisz postać przede mną. Po chwili strzyga zaczeła sie do mnie przybliżać, powoli zupełnie jak na filmach. Jednocześnie swoją nienaturalnie długą reką, która siegała mu do kolan, zaczął zdejmowć maske, która leżała na nim jak druga skóra. Wyhaczyłam jeden nic nie znaczący szczegół: nie posiadał paznokci. Na koniuszkach palców znajdowało sie tylko gołe mieso. A wszystkie jego ruchy oświetlała blada poświata ksieżyca, którego światło przebijało sie przez okno.
Maske zdejmował powoli, jakby chciał mi zrobić na złość. Jednak wiedziałam, ze to nie o to chodzi. Słyszałam rozrywającą sie skóre, która jak podejrzewałam musiała zostaćna tym okryciu na twarz. Jednocześnie do moich nozdrzy dotarł potworny smród, zupełnie jakby w pobliżu rokładało sie jakieś zwierze. Zastanawiało mnie to czy go to boli, bo nawet jeśli tak to nie było można tego po nim poznać. Robił to jakby od niechcenia.
W końcu nadszedł ten moment, na ktory czekałam . Maska została zdjeta. Oglądałam mnustwo horrorów, w których głównym tematem była krew i flaki, ale zobaczyć takie coś na własne oczy...
Potwór nie miał oczu jak każde przecietne stworzenie. Zamiast tego miał wgłebienia, jakby ktoś włożył mu tam dwa palce. Przez zamkniete, wrecz zaciśniete usta nie mogłam zobaczyć jego zebów. W ogóle czemu chciałam je zobaczyć? Nosa tak jak oczu także nie posiadał. Jednak to nie wymienione wyżej cześci twarzy były najbardziej przerażające, tylko jego skóra. Na twarzy to praktycznie jej nie było, zostały tylko te fragmenty, które nie dały rady sie odczepić i zwisały bezwładnie niczym kawałki miesa. Za to skóra na choćby na rekach była nienaturlnie biała i wydawało sie, że twarda i gładka,a także lodowato zimna. Gdy na nia patrzyłam, modliłam sie, żeby tylko mnie nie dotknął. Nie wiem, czemu ale to właśnie ta skóra była dla mnie najobrzydliwsza.
W końcu znalazł sie pare kroków przede mną. Pochylił sie w moją strone, jakby chciał mnie pocałować, a ja już ledwo wytrzymywałam ten smród, który pochodził właśnie od niego. Zbliżył sie do mojego ucho i wyszeptał: "Wpuść mnie".
Obudziło mnie poranne słońce, które raziło mnie w oczy. Wczoraj zapomniałam zasłonić okno. Chciałam ziewnąć i sie przeciągnąć jak zawsze mam w zwyczaju, ale moje ciało nie zareagowało. Tak jak w moim śnie zostało sparaliżowane. Panika zaczeła mi szeptać najgorsze scenariusze, ale przestałam jej słuchać i zaczełam myśleć racjonalni. To tylko sen, zaraz sie obudzisz. Nie bądź głupia! Jednak przebudzenie nie nadchodziło. Z biegiem czasu miałam coraz gorsze przeczucia. Nagle moje ciało zaczeło sie podnosić. To przecież nie ja! Nie ja! Chciałam sie zatrzymać, lecz moje starania były daremne. Musiałam sie poddać tej obcej sile, która kierowała moim ciałem. "Zmierzałam" w strone drzwi, które prowadziły do korytarza, a nastepnie trafiłam do łazienki. "Obróciłam sie" w strone lustra i gdybym miała mozliwoś kontrolowania swojego ciała, na pewno zemdlałabym, albo darłabym sie w niebo głosy. Nie zobaczyłam swojego odbicia. Zamiast niego ujrzałam twarz bez oczu i nosa, z poszarpaną i zakrwawioną twarzą. Tym razem stwór nie miał zaciśnietych ust, tylko wyszczeżone w usmiechu. W końcu zobaczyłam jego zeby. Krótkie i ostre. Istota wydaje sie zadowolona, wrecz szcześliwa. Nabija sie ze mnie!
Moje ciało odwróciło sie od lustra i wróciło z powrotem na korytarz. Kątem oka zobaczyłam, że moje rece są normalnej długości i posiadam paznokcie!
"Schodze na dół i zmierzam w kierunku kuchni. Widze rodziców, którzy wykonują swoje zwykłe poranne czynności. Mama robi kanapki, a tata czta gazete, popijając kawe.
-Dzień dobry, kochanie. Jak sie spało?- odezwała sie mamana mój widok.
Jaki głos ma ta istota, którą widziałam w lustrze? Czy ona w ogóle umie mówić ludzkim głosem? Przypomniało mi sie jak powiedziała te dwa słowa w moim śnie. Nie przypominam sobie brzmienia jego głosu.
Gdy usłyszałam swój własny, ogarneło mnie przerażenie.
-bardzo dobrze, dziekuje- nawet "zdobyłam sie" na uśmiech.
Nagle "siegam" po nóż. Wszystko zaczyna sie dziać w zawrotnym tempie. Moja reka, która trzyma narzedzie znalazła sie przy gardle taty. Jednym zamaszystym ruchem przebiłam mu skóre, krew trysneła we wszystkie strony zachlapując mnie, i połowe kuchni. Nie żyje. Chciałam jakoś temu zapobiec, ale nie miałam tyle siły. Zanim mama zdążyła zobaczyć co sie dzieje, "wbiłam" nuż w jej plecy. Od razu bezwładnie upadła na podłoge. Jednocześnie poczułam, że znowu moge sie ruszać. Odzyskałam kontrole! I nagle zdałam sobie sprawe w jakim znalazłam sie położeniu. Krew, rodzice, nóż... Nie żyją! Zostali zamordowani moją reką!
Ostatnie co pamietam to syreny policyjne.
Obudziłam sie w całkiem mokrej pościeli. Codziennie ten sam sen od lat. Wstałam, zeby sie ogarnąć po śnie. Podeszłam do lustra nie patrząc w nie. Drzwi do mojej sypialni otworzyły sie. Weszła moja ulubiona pielegniarka, któa jako jedyna zdaje sie mnie nie bać. W szpitalu psychiatrycznym jestem chyba najgroźniejszym okazem. Mają racje, że sie mnie boją.
-Jak sie dzisiaj czujesz słonko? -powitała mnie z promiennym uśmiechem.
W końcu spojrzałam w moje odbicie. Poszarpana twarz bez oczu uśmiechneła sie.
-Brdzo dobrze, dziekuje- odpowiedziałam.
Fajny rozdział ;) Zaobserwowało się bloga ;)
OdpowiedzUsuń