sobota, 30 maja 2015

Płomień Crossa- Sylvia Day





Kontynuacja serii o miłości dwojga ludzi z feralną przeszłością.

On jest ucieleśnieniem kobiecych fantazji. Jednak tak się jednak tylko wydaje. Gideon Cross nie jest bez skazy. Przekonuje się o tym Eva, która za wszelką cenę pragnie uwolnić go od demonów przeszłości. Czy w końcu jej się uda?

Seria  jest jedną z lepszych, z tego gatunku. Zwykle mamy o czynienia z głównymi bohaterkami, które są głupiutkimi gąskami, a i tak jakiś niewyobrażalnie przystojny facet się w nich zakochuje. Tutaj jest inaczej. Eva jest niezależną kobietą, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Wie czego chce. Jej jedyną wadą jest to, że jest chorobliwie zazdrosna. Jednak pozostałe cechy całkowicie to rekompensują. W tej części główna bohaterka jeszcze bardziej mi przypadła do gustu. Pokazała wszystkie swoje strony. Te dobre jak i złe.

Autorka w "Płomieniu Crossa" skupiła się bardziej na relacji jaka łączyła Gideona i Evę. Pokazała coś bardziej głębokiego niż tylko wzajemne przyciąganie ciał. Zaprezentowała nam ile jesteśmy w stanie wytrzymać, albo co jesteśmy w stanie zrobić dla osoby, którą darzymy uczuciem. Uczyła nas także, że warto walczyć o to co się kocha, bez względu na cenę, a także, że zaufanie to fundament każdego związku.

Tak jak i pierwszą część, drugą czyta się w równie zawrotnym tempie. Pani Day dysponuje bardzo miłym sposobem pisania. Przy jej książkach trudno jest się męczyć i nie sposób się od nich oderwać. W końcu mogliśmy otrzymać odpowiedzi na niektóre pytania t.j. co dręczy we śnie Gideona Crossa, przebojowego mężczyznę? Czy w końcu otworzy się przed swoją ukochaną? Czy ich miłość przetrwa najtrudniejsze próby? Gwarantuję, że książka  dostarczy wam należytej rozrywki.

poniedziałek, 25 maja 2015

Powód, by oddychać- Rebecca Donovan



Domyślam się, że tej książki nie trzeba wam przedstawiać. Od dłuższego czasu o serii "Oddechy" szumi jak w ulu. Zachęcona w większości pozytywnymi opiniami na jej temat postanowiłam  przekonać się osobiście na czym polega sukces tej książki.

Emma wydaje się z pozoru dziewczyną, która ma poukładane życie. Jest najlepszą uczennicą w szkole. Ma świetne wyniki także w sporcie. Należy do wszystkich możliwych kół zainteresowań. Jej najlepszą,  a jednocześnie jedyną przyjaciółką jest Sara. Są dla siebie jak siostry. Rówieśnicy są dla niej mili, ale w większości przypadków po prostu nie zwracają na nią większej uwagi. Czemu tak jest? Dziewczyna nie chce się do nikogo zbliżać. Woli sama radzić sobie ze swoimi problemami? A z jakimi problemami nastolatka może się borykać? Otóż Emma mieszka razem z ciotką i bratem jej zmarłego ojca. Matka nie jest w stanie się nią opiekować. Pomyśleć można, że nie jest tak najgorzej. W końcu ma dach nad głową i krewnych, którzy przyjęli ją pod swój dach. W rzeczywistości nie jest tak kolorowo. Na co dzień główna musi zmagać się z pełnymi nienawiści słowami nienawiści ze strony swojej ciotki. A także z karami cielesnymi...

Podchodziłam do tej książki z pełnym optymizmem. Uwielbiam takie tematy. A jeśli zawarty jeszcze jest w niej wątek romantyczny to książka stworzona dla mnie. Ale czy rzeczywiście "Powód, by oddychać" złapał mnie za serce? Niekoniecznie.

Z początku nie mogłam od książki po prostu się oderwać. Każdą kolejną stronę czytałam z wielką ochotę. Kilkadziesiąt stron przebrnęłam w zaskakującym tempie. Potem się coś zepsuło. Wątek z przemocą domową zrobił się z momentu na moment lekko naciągany i do końca niewyjaśniony. Ciotka z jakiegoś powodu z całego serca nienawidzi bratanicy swojego męża (nie było w pełni wyjaśnione dlaczego). W każdej wolnej chwili ją poniżała, wmawiała, że jest nikim. A czy wujek coś zrobił? Oczywiście, że nie. Przez większość książki zdawał się niczego nie zauważać mimo, że tragedia działa się tuż przed jego nosem.

Wielkim plusem obdarzyłam wątek miłosny, który absolutnie mi się podobał. Związek Evana i Emmy ani trochę nie był przesłodzony. Przez cały czas myślałam o nim jak o czymś niezłomnie autentycznym. Perypetie tych dwojga śledziłam z pełnym zapałem i uśmiechem na ustach.

Książka lekko mnie zawiodła. Spodziewałam się czegoś więcej. Niemniej nie spisuje tej serii na straty. Może i nie jest moją ulubioną, ale po kolejne części mam zamiar sięgnąć, ale trochę z większą rezerwą.



piątek, 15 maja 2015

Faza pierwsza: Niepokój- Michael Grant



W niewielkim amerykańskim miasteczku, Perdido Beach, w jednej chwili znikają wszyscy, którzy ukończyli piętnaście lat – nauczyciele, rodzice, sprzedawcy, kierowcy znajdujących się w ruchu samochodów. Wszyscy. Świat bez dorosłych nie jest tak zabawny, jak mogłoby się wydawać – w rozciągającej się wokół miasta strefie zaczyna rządzić prawo pięści. Bez policjantów, opiekunów, lekarzy ci, którzy niedawno byli jeszcze dziećmi, wprowadzają własne porządki. Jednak władza deprawuje, zwłaszcza gdy sięgają po nią nieodpowiednie osoby, takie jak charyzmatyczny i pozbawiony zahamowań Caine. Główny bohater, Sam, stara się wyjaśnić zagadkę i nie dopuścić, by w miasteczku szerzyła się przemoc. Ma jednak niewiele czasu na znalezienie odpowiedzi na dręczące wszystkich pytania. Niedługo skończy piętnaście lat. A wtedy zniknie.

Książkę zaczynałam czytać z lekkim niepokojem. Pomyślałam sobie: Oho... czternastolatkowie. Pewnie będą zachowywali się jak dorośli... Byłam jednak zaskoczona. W znacznej części dzieciaki zachowywali się jak... dzieciaki! Pierwszy plus: autor nie podkoloryzował postaci. I owszem, zdarzały się czasem wpadki. W niektórych momentach wypowiedzi nastolatków były zbyt bogate. Ja wszystko rozumiem, ale no przecież ludzie w takim wieku nie mówią w taki sposób, prawda? Ale biorąc pod uwagę sytuacje w jakiej się znaleźli i to, że wbrew wszystkiemu jest to tylko książka, można drobne przeoczenia wybaczyć.

Sam pomysł na książkę, według mnie nie był zbyt oryginalny. Przecież każdy z nas chociaż raz wyobrażał sobie, jak by to wyglądało jakby nie było osób starszych. (Ja zawsze wyobrażałam sobie, że zjem wszystkie słodycze ze sklepu.) Nie zrozumcie mnie źle, pomysł był bardzo dobry! Bo ktoś w końcu, bo ktoś w końcu go wykorzystał. I Grantowi książka wyszła niesamowicie! Wszystkie wątki były dobrze dopracowane, a kiedy nadszedł czas idealnie połączone.

Książkę czyta się w zatrważającym tempie. W jednej chwili byłam na początku książki, w następnej już ją kończyłam. Co do bohaterów... W jednej chwili wydawali się bardzo rzeczywiści, a w następnej stali się bardzo papierowi. Akcja w jednej chwili była tak ciekawa, że aż nie mogłam się oderwać, a w następnej całkowicie mnie zanudziła. Końcówka mnie w ogóle nie zaskoczyła, ani nie wzruszyła. Ale można powiedzieć, ze trochę zaciekawiła. Myślę, że sięgnełabym po następne części.

niedziela, 10 maja 2015

Więzień Nieba- Carlos Ruiz Zafón



Rok 1957. Interesy rodzinnej księgarni Sempere i Synowie idą tak marnie jak nigdy dotąd. Daniel Sempere, bohater Cienia wiatru, wiedzie stateczny żywot jako mąż pięknej Bei i ojciec małego Juliana. Następny w kolejce do porzucenia stanu kawalerskiego jest przyjaciel Daniela, Fermín Romero de Torres, osobnik tyleż barwny, co zagadkowy: jego dawne losy wciąż pozostają owiane mgłą tajemnicy. Ni stąd, ni zowąd przeszłość Fermina puka do drzwi księgarni pod postacią pewnego odrażającego starucha. Daniel od dawna podejrzewał, że skoro przyjaciel nie chce mu opowiedzieć swej historii, to musi mieć ważny powód. Ale gdy Fermín wreszcie zdecyduje się wyjawić mroczne fakty, Daniel dowie się "rzeczy, o których Barcelona wolałaby zapomnieć".

Jednak niepogrzebane upiory przeszłości nie dadzą się tak łatwo wymazać z pamięci. Daniel coraz lepiej rozumie, że będzie musiał się z nimi zmierzyć. I choć zakończenie powieści wydaje się ze wszech miar pomyślne, to Ruiz Zafón mówi nam wprost, że "prawdziwa Historia jeszcze się nie skończyła. Dopiero się zaczęła".


Po pierwszej części Cmentarza Zapomnianych Książek przyszedł czas na trzecią. Zapytacie się pewnie gdzie zgubiłam drugą? Bez obawy! Tej serii nie trzeba czytać po kolei. Wprawdzie są ze sobą w jakiś sposób powiązane, ale każda opowiadał inną niesamowitą historię. Razem tworzą piękną całość, a osobno układają w głowie wiele pytań, które możemy poznać czytając kolejne tomy.

Dla mnie, jak już wspomniałam jest to druga część. Daniel, którego poznałam w książce "Cień wiatru" jest już zamężny i ma dziecko, któremu nadał imię Julian. (Ci co także czytali "Cień wiatru" wiedzą po kim.) Jednak tym razem to nie on jest głównym bohaterem powieści. Tutaj był nim jego przyjaciel Fermin, którego także już poznałam. W tej części w końcu się dowiadujemy jaką rolę ten jakże zwariowany mężczyzna odgrywa w całej historii. 

Do tej pory "Cień wiatru" był jedną z moich ulubionych książek. Teraz jednak trochę się to zmieniło. Cała seria stała się jedną z moich ulubionych. Carlos Ruiz Zafon znów mnie wprowadził w jakże tajemnicze mury Barcelony. Z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem, klimat tego miasta wydawał mi się bliższy. Tak bardzo jak pozostałe jego serie okropnie mi się nie podobają (tak samo z pojedynczymi powieściami), tak tą wprost uwielbiam. W niej bohaterowie są o wiele bardziej materialni, a przedstawione historie są mniej banalne.

Uprzedzam was, że jeśli uważacie, że takie hiszpańskie klimaty was w ogóle nie interesują i nie są dla was, to po przeczytaniu chociażby jednej części, natychmiast zmienicie zdanie, Dokładnie tak było ze mną. Jeśli planujecie zaznajomić się z twórczością autora, to zacznijcie właśnie od którejś części tej serii, bo jeśli zaczniecie od innej książki, to całkowicie się zniechęcicie. 





sobota, 9 maja 2015

Disney Princess Book Tag

Mam wrażenie, że was już zanudzam tymi wszystkimi zabawami? No ale co ja moge zrobić? Oprócz tego, że świetnie sie przy nich bawie, to przecież zostałam nominowana i nie wolno mi zawieść osoby, która to zrobiła, czyli Meredith z bloga Strefa czytania. Serdecznie dziekuje! Dodam, że TAG jest jej autorstwa :)

1. Roszpunka, czyli bohater, który jest optymistą, ma wielkie marzenie.

Myśle, że Rachel z "Wybranych". Planowała zostać sławnym lekarzem. Na pewno jest od groma takich bohaterów, ale akurat nic nikt nie przychodzi mi do głowy :)

2. Bella, czyli bohater, który lubi czytać.

Znam dużo takich bohaterów! Daniel z "Cienia wiatru", Katy z "Obsydian", Hermiona z "Harry'ego Pottera", Minoo z książki "Krąg". I na pewno wiele, wiele innych :D

3. Merida, czyli bohater, który posługuje się łukiem.

Chyba tylko Katniss lubiła strzelać z łuku :) 


4. Ariel, czyli bohater z czerwonymi/rudymi włosami.

Tu chyba także można wymienić wiele bohaterów. Am z "Rywalki", Clarie z "Misto kości", Ania z "Ania z Zielonego Wzgórza" i Beverly z "To" Stephena Kinga :)

5. Tiana, czyli bohater, który lubi gotować.

Z tym bedzie problem. Może Tatiana z "Jeźdźca miedzianego"? Wprawdzie na poczatku nie umiała i nie lubiła gotować, ale później sie nauczyła :)

6. Elsa, czyli bohater z magiczną mocą.


Tu by można wymieniać i wymieniać prawda? Pierwsza narzuca mi sie Clarie z "Miasta Kości".


7. Anna, czyli bohater, który ma zaginione rodzeństwo.

Do tego grona zalicza sie Tatiana z "Jeźdźca miedzianego" :)

8. Kopciuszek, czyli bohater, który jest pomiatany przez innych.

Chyba Papkin z "Zemsty" :D


9. Aurora, czyli bohater, który lubi spać.

Nie mam pojecia kogo mogłabym zaliczyć do tej kategorii :)








10. Mulan, czyli bohater, który oszukuje wszystkich wokół.

Fermin z "Cienia wiatru". Może i nie okłamuje, ale zataja prawde o sobie :)









Ja nominuje:
Czytajmy książki
Literackie skarby świata całego

piątek, 8 maja 2015

Wywiad z Kathrin Szczepanik!

Czytając wywiad z autorką "Pod skrzydłami Matki Mroku", coraz bardziej utwierdzałam sie w przekonaniu, że Kathrin jest na prawde wspaniałą osobą. Mało kto ma tak wiele zainteresowań i pasji, a przy tym jest wszechstronnie uzdolniony. Na prawde wielki respekt. Aż sie ma niedosyt i chce sie dowiedzieć wiecej o jej prywatnym życiu. Przynajmniej ja tak miałam. Naprawde polecam przeczytać:

1.Czy "Kathrin" to tylko pseudonim? (Już od samego początku zastanawiałam się, czy to po prostu angielski odpowiednik.)

Nie – to moje prawdziwe imię. Urodziłam się w Monachium (Niemcy). Podejrzewam, że moje imię jest fantazją rodziców.
 
2. Kim jest Kathrin Szczepanik? Opowiedz coś o sobie.

W gimnazjum i liceum należałam do kółka teatralnego, gdzie pokochałam sztukę w formie gry na scenie, muzyki i tańca. Takie okoliczności sprzyjają fantazji – polecam.
Ukończyłam studia germanistyczne. Wtedy zagłębiłam się w literaturze niemieckiej, zaczynając od „Pieśni o Nibelungach”. Podejrzewam, że właśnie w trakcie studiów nauczyłam się interpretować (nie ukrywam – czasem nadinterpretować) teksty, uwielbiałam obserwować otoczenie, ale też zmieniać tor wydarzeń poznanych opowieści.
Kim jest Kathrin dzisiaj? Dobre pytanie… Jestem miłośniczką kultury japońskiej, w szczególności wszystkiego, co jest związane z mitologią japońską oraz tradycją Kraju Kwitnącej Wiśni. Stąd także czerpię inspirację.
Nadal kocham oglądać taniec artystyczny, ćwiczyć jogę; uskrzydla mnie muzyka instrumentalna, wiele filmów i książek napędza moją wyobraźnię, a odgłosy burzy z deszczem są kojące i wprost cudowne – pod warunkiem, że właśnie nie zasuwam do pracy… 

3. Jak długo pisałaś swoją książkę i z jakimi trudnościami się to wiązało?

Pomysł tworzył się podczas studiów – im bardziej zbliżał się termin jakiegoś egzaminu, tym bardziej napływały zewsząd pomysły <heh…>.
Powiedziałabym, że od pomysłu do „półki” w sumie 5 lat.
Trudności? Och, sama sobie utrudniłam start, bo akcja dzieje się w realnej przeszłości. Pamiętam wieczory, kiedy studiowałam mapę dawnego Londynu. Układ położonych w tym czasie torów – nie mogę przecież wysłać bohaterów lokomotywą, gdzie jeszcze nie było stacji. Musiałam poznać nazwy części garderoby, czy budowę broni (Krag-Jorgensen), by było to bardziej realistyczne. Aby napisać śmiałe zdanie „Bedford znajdował się jakieś 50 mil od Londynu” oraz „podróż, trwająca cztery godziny (…)” siedziałam i dochodziłam do tego, ile mil w jakim czasie pokona koń, zaprzężony w dorożkę z trzema pasażerami, po drodze nie asfaltowej (plus przerwy dla konia)…
Ale prawdziwym wyzwaniem był sam Kuba Rozpruwacz. Wszelkie opisy zbrodni i listy są oryginalne. To samo tyczy się mitu o Walpurgii, jak i historyczne wydarzenia, które miały wówczas miejsce (urodziny Edwarda VII). Reszta to moja fantazja i interpretacja.
P.S. Nie polecam wieczorami, przy zgaszonym świetle, oglądać oryginalnych zdjęć ofiar Rozpruwacza – mówię z doświadczenia, nie spałam dwie noce.

4. Miałaś czasem tak, że w pewnym momencie nie miałaś pomysłu na dalszą cześć książki? Jeśli tak, to jaki był dla Ciebie najlepszy sposób na radzenie z tym?

Oj, tak. Albo za mocno wpakowałam bohaterów w tarapaty, albo nie wiedziałam, jak z jednego wydarzenia przejść do kolejnego etapu, który dokładnie sobie już rozrysowałam. Miałam na to trzy sposoby: długi spacer z muzyką w uszach, szczególnie podczas urlopu po mazurskich polach – mojej osobistej oazie; pominęłam chwilowo przeszkodę i napisałam coś, co już wiedziałam. Ale ten zabieg wiązał się później z zabawą w układanie puzzli… Lub trzeci sposób: zwyczajnie stosowałam metodę „czas”. Nic na siłę, bo wtedy jest to napisane tylko przez jedną połówkę serca. W pewnym momencie zawsze pojawiło się jakieś olśnienie, choć czasem długo to trwało. Najpóźniej w okolicach sesji egzaminacyjnej zawsze mnie natchnęło <thia…>.

5. Jak zareagowali najbliżsi, gdy powiedziałaś im, że Twoja książka zostanie opublikowana?

Prawdę powiedziawszy zrobiłam z tego tajemnicę. O tym, że piszę, wiele osób w najbliższym gronie wiedziało, ale o jej publikacji nigdy nie było mowy. Gdy otrzymałam pozytywną informację zwrotną z wydawnictwa, wtajemniczyłam siostrę, ponieważ chciałam się jej poradzić. Potem powiedziałam bratu, ponieważ jemu chciałam powierzyć pracę nad okładką – efekty widzicie przed sobą :) W tym projekcie wzięła także udział koleżanka z liceum. To właśnie ona jest na okładce.
Rodzicom przyznałam się tydzień przed premierą, mówiąc z ulgą, że zakończyłam ważny dla mnie projekt. A reszcie rodziny, przyjaciołom i znajomym opowiedziałam o tym, wręczając im jednocześnie książkę do ręki. 
Oczywiście radość niesamowita, móc pokazać efekt swojej kilkuletniej pracy – poczułam się cudownie! Choć od najbliższych osób zebrałam urocze baty: „i czemu nic nie mówisz?!” <śmiech>. Bardzo się cieszyli, a ich radość napędza mnie do dzisiaj.

6. Czy jakiś pisarz był dla Ciebie natchnieniem? Jaki?

Bardzo lubię czytać książki Lisy Kleypas. Cenię jej „estetyczny i subtelny język”. Podoba mi się, jak opowiada o miłości i zbliżeniu. To ona jako pierwsza wprowadziła mnie w klimat XIX-wiecznej Anglii.
Natomiast humoru sarkastycznego i paranormal fantasy doświadczyłam głównie dzięki książkom Daryndy Jones, choć w trochę późniejszym czasie.
Inspirację czerpię także z filmów fantasty, kryminalnych lub akcji, muzyki oraz (jak wspomniałam) kultury japońskiej. Każde nowe doświadczenie z sztuką (w wielu formach) mnie wzbogaca i staram się to wykorzystać.

7. Wolisz pisać w ciszy czy lubisz, gdy w tle gra jakaś muzyka? Jeśli tak, to jaka?

Zdecydowanie muzyka. Najlepiej podczas spaceru. Słucham muzyki instrumentalnej bez słów – w przeciwnym razie zaczynam sama śpiewać, a wtedy nawet urażone gęsi milkną (to nie żart – byłam w szoku).
Polecam zespół Two Steps from Hell, muzykę z gier „Skyrim”, „Assasin’s Creed”. Wiele utworów znajduję, szukając zwyczajnie pod hasłem epic, emotional, powerfull music.
Jednak prawdziwe „boom” poczułam, słuchając podczas nastrojowego spaceru piosenki „Titan Dream” (Two Steps from Hell, płyta „Sky World”) oraz „Not Alone” autorstwa Mossuto.

8. Jakie trudności wiązały się z samym wydaniem książki?

To chyba dotyczy wielu autorów: czy ta książka jest tego warta? Spodoba się? 
Czytałam ten tekst wiele razy, zastanawiając się, czy nie popełniam gdzieś błędu, który zostanie mi wytknięty, lub czy jedno wydarzenie nie wyklucza innej wypowiedzi.
Chciałam by było ciekawie, ale nie naiwnie. Mrocznie, lecz nie schematycznie. Zabawnie, lecz nie parodia. Poprawne historycznie, lecz nieprzesycone suchymi faktami. Wciąż szukam złotego środka.
Po przejściu takiego etapu rozpoczyna się poszukiwanie wydawcy (to pierwszy wysoki próg). A potem korekty (praca korektora oraz moja) – przeżywałam drugi raz to samo, co podczas pisania pracy magisterskiej – w pewnym momencie już nic nie widzę, oczy jedynie błądzą po tekście. Niektóre fragmenty znałam już na pamięć, więc nie zauważyłam np. literówki. Zamiast naprawdę czytać, odtwarzam treść z pamięci.

9. Jesteś dumna ze swojego dzieła? Czy teraz, po opublikowaniu zmieniłabyś w książce jakieś elementy, czy raczej jesteś w pełni usatysfakcjonowana?

Myślę, że bardzo cieszy mnie efekt końcowy. Wykorzystałam wszystkie pomysły i chyba nic nie zmieniłabym w fabule, choć już usłyszałam od kilku czytelniczek, że wolałyby inne zakończenie – to dobry znak. Oznacza to, że czytelnik rozmyśla o książce, a ona tym samym pozostawiła po sobie jakiś drobny ślad.

10. Swoją przyszłość wiążesz z pisaniem, czy to tylko takie poboczne zajęcie?

To raczej poboczne zajęcie. Ono mnie relaksuje i często pozytywnie nastraja. To moje źródło wyciszenia, więc na pewno z tego nie zrezygnuję! Pisanie i przelanie myśli na papier mnie cieszy. No dobra – klepię w klawiaturę, ale podchodzę do tego niemniej emocjonalnie.

11.Kiedy odkryłaś w sobie artystyczną dusze? Od czego zaczynałaś?

Hm… Moja mama zawsze była artystycznie uzdolniona i animowała nas do działań. Kiedyś ładnie malowałam, ale obecnie mój brat to kontynuuje, a ja wybrałam po prostu inną formę zmaterializowania uczuć. Duży wpływ miały oczywiście moje doświadczenia z kółkiem teatralnym, amatorski taniec, studia, zamiłowanie do artów i muzyki, oraz wsparcie mojej rodziny. Natomiast jak wyrazić to wszystko słowami, uczą mnie wciąż książki.

12. Jak znosisz krytykę?

Myślę, że jak wielu ludzi. Może mi być z początku przykro, ale staram się to wykorzystać, dokładając to do życiowego doświadczenia.
Obawiałam się krytyki mojej opowieści, ale po wysłuchaniu kilku opinii byłam zafascynowana, jak wiele wzbudziła emocji. Nie wszystko było kwieciste, ale wbrew pozorom uszczęśliwił mnie fakt, że zdołałam kogoś zaintrygować, zdenerwować lub wyzwolić w nim uczucia niezadowolenia. W innym wypadku opowieść zostałaby potraktowana powierzchownie, prawda?

13. Masz swoją ulubioną książkę?

Ha, ha! To jak zapytać dziecko, którą gałkę lodów spośród dwudziestu mu kupić.
Mam trudność z wyborem jednej, ponieważ każdy gatunek ma swój urok i w każdej znalazłam coś dla siebie, ale postaram się to ograniczyć do minimum: Lisa Kleypas „Namiętność”, „Jezioro Marzeń”; Darynda Jones „Pierwszy grób po prawej” i kontynuacja, Kady Cross „Dziewczyna w stalowym gorsecie” i kontynuacja, Marcin Bruczkowski „Bezsenność w Tokio” oraz Marcin Tatarczuk „Kaidan. Japońskie opowieści niesamowite epoki Edo” – jak widać odmienna tematyka, inne gatunki i różne światy.

14. Planujesz w najbliższym czasie wydać inne swoje książki?

Nieustannie coś piszę, ale czy ujrzy to światło dzienne? Zobaczę, co na to moja karma!


Bardzo dziekuje za wywiad!

czwartek, 7 maja 2015

Wyobraź sobie... - TAG książkowy

Hej!
Tym razem zostałam nominowana przez Minni z bloga Bądź tu, teraz do TAGU jej autorstwa. Serdecznie dziekuje :)

1.Kończy się mroźna zima, a przychodzi długo wyczekiwana wiosna. Od dawna marzysz, aby wyłożyć się wygodnie w ukochanym hamaku otoczona wonią kwitnących kwiatów. Dziś jest piękna pogoda, oznaka nadchodzących ciepłych dni. Czujesz, że tego dnia jest świetna okazja, aby poczytać pośród budzącej się do życia przyrody. Jaką książkę zabierzesz z półki i popędzisz do ogrodu?

Myśle, że zabrałabym książke "Baśnie Braci Grimm. Bez cenzury." Czemu padł wybór na tą książke? Ponieważ wiosna kojarzy sie z odnowieniem, a ta książka jest właśnie czymś takim według mnie.

2.Jesteś na plaży, leżysz na kocyku, wokół dobiegają kojące odgłosy fal, a słońce muska twoje ciało. Jest idealny dzień, by wylegiwać się na plaży z dobrą książką. Na jaki tytuł padnie twój wybór?

Tym razem mój wybór padnie chyba na serie Harry'ego Pottera, dlatego, że kiedy pierwszy raz zabrałam sie za jej czytanie było lato i w tej właśnie porze roku chciałabym odświeżyć swoją pamieć. 

3.Jest jesień, ta jeszcze dość ciepła, złocista, której towarzyszą delikatne podmuchy wiatru wzniecające szelest liści. Nagle nabierasz ochoty na spacer do parku, by nacieszyć się ostatnimi, ciepłymi promieniami słońca, jak i światem mieniącym się złotem. W parku masz swoją ulubioną ławeczkę, z widokiem na oczko wodne, na której uwielbiasz przesiadywać i zatapiać się w książce. Jaką lekturę wpakujesz do torby i ruszysz na spacer?

Tu od razu miałam przed oczami jedną z moich ulubionych książek jednego z moich ulubionych autorów? Oczywiście chodzi o "To" Stephena Kinga. Cóż to by był za przyjemnie spedzony czas...

4.Jest mroźny, zimowy wieczór. Siedzisz w wygodnym fotelu przy kominku i nacieszasz się jego ciepłem. Za oknem widzisz, jak delikatnie prószy śnieg na tle ciemnego nieba. Nachodzi cię ochota na ciepłe kakao i dobrą książkę. Po jaki tytuł sięgniesz tym razem? 

Wybrałabym, albo "W śnieżną noc", albo "Black Ice". Idealne na tą pogode :)

5.Dziś wstajesz lewą nogą. Wszystko wydaje ci się do bani, tego dnia nienawidzisz siebie i całego świata. Czujesz, że nic nie ma sensu, masz ochotę płakać i najchętniej byś stąd zniknęła, a w tym pomóc ci może tylko dobra książka. Co tym razem wybierasz? 

Wybór pada na moją najbardziej ulubioną książke "Jeźdzca miedzianego" Paulliny Simons. Tylko ona zdołała by poprawić mój humor :)

6.Świat wydaje się dziś taki piękny, czujesz, że kochasz życie. Jesteś dziś pełna energii i masz wrażenie, że "możesz wszystko", cieszysz się każdą drobną rzeczą. Dzisiejszego dnia świat należy do ciebie. Jaka książka trafi w twoje ręce?

Jakbym miała dobry humor, to praktycznie każda książka by mi sie spodobała :)



A ja zrobie taki mały psikus i nominuje każdego kto przeczyta ten post. Nie ma żadnych wymówek! Bądźcie uczciwi.. :D





poniedziałek, 4 maja 2015

Pod skrzydłami Matki Mroku- Kathrin Szczepanik



Po mrocznych ulicach XIX-wiecznego Londynu, zamieszkałego przez śmiertelników oraz istoty długowieczne zwane dziećmi ciemności, grasuje seryjny morderca - Kuba Rozpruwacz. Zagadkę jego przestępstw próbuje rozwikłać niesforna panna z „dobrego domu”, Gabriela Phantom. Kiedy istnienie świata dzieci ciemności zostaje zagrożone, Gabriela podejmuje wyzwanie i rozpoczyna walkę o jego uratowanie.

Zwykle wampiry (Dzieci Ciemności) przedstawiano raczej w współczesnym świecie.  Czesto akcja jest schematyczna: dziewczyna śmiertelniczka zakochuje sie z wzajemnością w nieziemsko przystojnym wampirze. "Pod skrzydłami Matki Mroku" odbiega jednak od tego. Po pierwsze wydarzenia rozgrywają sie w XIX- wiecznej Anglii za czasów, kiedy grasował Kuba Rozpruwacz znany z tego, że w makabryczny sposób mordował swoje ofiary. Może i mamy tu sytuacje, w której śmiertelniczka zakochuje sie w nieumarłym, ale jest to miłość innego rodzaju. Jest ukazana w bardziej... subtelny sposób.

Gabriela jest córką byłych łowców. Odznacza sie niezwykłą urodą i raczej trudnym charakterem. Posiada niecodzienne hobby. Zajmuje sie rozwikłaniem zagadek kryminalnych z pomocą swojego lokaja Rapfaela i "narzeczonego" Leo. Już na starcie uprzedzam, że na całe szczeście autorka nie stworzyła trójkącika miłosnego. To dopiero byłoby uciążliwe! Wracając do akcji książki... Główna bohaterka zajmuje sie właśnie sprawą Kuby Rozpruwacza. Jednak to nie jeden problem z jakim musi sie zmierzyć. Życiu jej przyjaciółki- Królowej Dzieci Ciemności zagraża niebezpieczeństwo. Gabriela nie może sobie pozwolić na żadne błedy, a czas nagli.

Już od samego początku można było wczuć sie w opisane zdarzenia. Można to było zrobić dzieki prostemu stylowi autorki. Książke czyta sie w zatrważającym tempie. W niektórych momentach nie można było sie oderwać od lektury. Najbardziej spodobał mi sie niespodziewany zwrot akcji, który nastąpił mniej wiecej w połowie książki. Oprócz tego przyjemnie czytało sie sarkastyczne komentarze jakimi obdarowywali sie "narzeczeni". Ukazało to poczucie humoru autorki.

Wprawdzie już od dłuższego czasu przestałam czytać takiego typu książki, ale czasem lubie do nich wracać. Przekonałam sie, że każdy gatunek coś w sobie ma. "Pod skrzydłami Matki Mroku" może nie jest lekturą z "poważnym" tematem, ale można sie w niej doszukać czegoś wartościowego, np. poświecenia dla bliskich osób i tego, że miłość zawsze pokona wszelkie przeszkody. Jeśli tak jak ja chcecie znowu wrócić do jakiejś młodzieżówki, to weźcie pod uwage tą książke.

                  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziekuje autorce!

P.S.  Kathrin Szczepanik zgodziła sie na przeprowadzenie z nią wywiadu. Mam nadzieje, że niedługo ukaże sie post, w którym bedziecie mogli bliżej poznać autorke.


sobota, 2 maja 2015

To- Stephen King



Derry to małe miasto w stanie Main - nawiedzone miasto - w którym pewnego razu grupa dzieci spotkała TO. Większość z nich miała szczęście, uszła z życiem i wyjechała z Derry. Po dwudziestu latach TO znowu daje o sobie znać, a ci, którzy przeżyli, zostają wezwani do powrotu w rodzinne strony. Zapomniane strachy dzieciństwa powracają. Dzieci sa już dorosłymi, ale muszą odnaleźć w sobie dziecięcą wiarę, lojalność i odwagę by skutecznie stawić mu czoła.

Już dawno nie cieszyłam sie na żadną recenzje, jak właśnie na tą. Jestem tak podekscytowana, że aż nie moge usiedzieć na miejscu! Na sam początek pragne powiedzieć, że wraz z końcem książki (a może i już wcześniej), moge zaliczyć ją do grona moich ulubionych powieści. 

W pewnym miasteczku zaczynają ginąć dzieci. Niektóre na szczeście (nieszczeście) zostają odnalezione, jednak ich ciała są w makabrycznym okropnym stanie. Ludzie są przerażeni. Nie wiedzą jak TO powstrzymać. W końcu jak mają to zrobić, skoro nie wiedzą kto (co?) jest psychopatycznym mordercą. Wiedzą tylko, że TO jest złe, bardzo złe. Jednak nikt nie ma na tyle odwagi, aby TO powstrzymać. TO zdaje sobie z tego sprawe i swoimi krwistymi wargami śmieje im sie prosto w twarz, ale nie wszyscy to słyszą. Tylko ci, którzy wierzą.

Jedyną nadzieją dla Derry nie są dorośli, którzy niczego sie nie boją. Jest nią siódemka przyjaciół, którzy widzieli TO. Ben, Bill, Beverly, Stan, Eddie, Mike, i Ritchie (grupa frajerów) na jakiś czas powstrzymują serie tajemniczych morderstw. Mijają jednak lata. Każdy z bohaterów ułożył sobie jakoś życie. Zdawać sie mogło, że nie pamietają co sie działo w ich rodzinnym miasteczku. Ale Mike, który został w Derry pamieta i da znać o obietnicy jaką zawarli bedąc dziećmi. Kiedy TO wróci, oni znowu bedą zmuszeni z TYM walczyć.

Najbardziej w oczy rzuca sie pewien schemat zawarty w książce. Niemal na początku poznajemy losy sześciu wybranych osób, którzy otrzymali dziwne telefony. I nagle wszystko sobie przypominają... W dalszej cześci książki nadal mamy podgląd na dorosłych bohaterów, jednak wiekszą cześć, zajmują wspomnienia. W jednej chwili jesteśmy w teraźniejszości, a w nastepnej nastepuje skok w przeszłość. Za każdym razem widzimy to oczami kogoś innego: Wielkiego Billa, Humbaka, Niewyparzonej Geby, czy Żyda, który zabił Jezusa. Niesamowite było to, że autor z piekielną wprawą wplatał zdania z przed i po.

Kluczowym tematem jest istnienie TEGO. Jednak nie tylko to jest tematem tej ponad tysiąc-stronicowej książki. Tłem tej makabrycznej historii jest niesamowicie prawdziwa przyjaźń, zarówno dziecieca, jak i ta w podeszłym wieku, która mogła przetrwać najcieższe chwile, i za którą walczy sie do samego końca. Dla której warto było umrzeć.

Gdy doszłam do końca książki, do ostatnich słów epilogu, poczułam jakby pustke. Nie chciałam jeszcze kończyć tej powieści. 1200 stron było za mało! Ja chciałam nadal uczestniczyć w wydarzeniach, które wydawały sie na prawde tetnić życiem. Nie wiele książek umie doprowadzić aż do takiego stanu, kiedy staje sie na krawedzi fikcji i rzeczywistości. Ta powieść była dla mnie jak rollercoaster. Przy niej serce i żołądek fikały koziołki, albo w ogóle przestawały działać.  Wróce do niej jeszcze nie jeden raz.